Wilczy Szaniec. Natrafili na kasę pancerną!W sobotę 8 sierpnia badacze z Fundacji Laterba weszli do schronu Martina Bormanna, a właściwie tego co z niego zostało. Tam bowiem natrafili na kasę pancerną. Kawał stali znajdował się w niezwykle ciasnym miejscu, stąd też wydobycie go wcale nie było takie także: O włos od wypadku-kasa pancerna?Wilczy Szaniec. Niezwykłe odkryciaW ostatnich tygodniach w Wilczym Szańcu poszukiwacze natrafili na pancerne drzwi i drzwi chroniące przed atakiem chemicznym, duży bojler wodny i armaturę wodną. Wydobyli to z dwóch schronów. Ciekawym odkryciem jest także kamień z wyrytym na nim skrótem nazwy jednostki batalionu ochroniarzy Hitlera oraz namalowaną przekazały Lasy Państwowe, poszukiwacze odkopali też schody prowadzące do baraku, w którym 20 lipca 1944 r. dokonano nieudanego zamachu na Hitlera. Miejscowi przewodnicy i historycy opowiadający o zamachu na Hitlera spierali się, jak usytuowany był stół w sali narad i gdzie znajdowała się teczka z ładunkiem wybuchowym. Oczywiście są plany baraku, ale nie wiadomo było, jak ten plan nałożyć w terenie. Odnalezienie schodów sprawiło, że już wiemy, gdzie było wejście do schronu, gdzie korytarz i jak umiejscowiona była sala narad – informują poszukiwawcze w byłej wojennej kwaterze Hitlera są prowadzone przez Fundację Laterba od kilku miesięcy. Zgodę na nie wydały Lasy Państwowe i Wojewódzki Konserwator Zabytków w nowy projekt "Wilczy Szaniec" to podróż dla dociekliwego turysty, jak i zawodowego poszukiwacza skarbów! Wejdziemy w każdą szczelinę, znajdziemy prysznic Hitlera i klucze. Odkryj z nami historie tego miejsca na nowo! - zapowiedzieli Szaniec to jedna z największych atrakcji turystycznych na Mazurach. W ubiegłym roku to miejsce odwiedziło około 330 tys. jakość naszego artykułu:Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze sierpniu ubiegłego roku byłem po raz trzeci w Wolfschanze na przestrzeni ostatnich 5o lat . To co zobaczyłem od czasów poprzednich odwiedzin w 1997 r. napawa mnie zgrozą . Dla forsy zrobiono z tej naturalnej ruiny prawie LasVegas . Czy coś nie może pozostać nienaruszone ręką "biznesmenów " działających dla kasy pod przykrywką ochrony zabytków ? Schody do letniego baraku ?na czym polega sensacyjność tego odkrycia? nie wiedzieli, kto tam "urzędował"??Przestańcie marnować mój czas bzdurnymi postami!!!ŻenadaNie ma to jak ogladac kwatery bylego imperatora ktory napadl na Polske kazal brac do niewoli i mordowac Polakow a wy jeszcze kupujecie ich szmelcwageny. Nic nie znalaziono sensacyjnego. Jedynie materiał został tak napisany, żeby zasugerować coś sensacyjnego. Typowa zagrywka. W skrzynce pancernej znaleziono pewnie kartke byłem tu wilczym szańcu i bunkrze bormana uczyliśmy się z przedwojennych to byla puszka po konserwieGoiwno prawda już od kilku tygodni można było obejrzeć film na ten temat... Ile by za tą kasę zlomiarze się delektowali ech
Możecie też rozważyć wizytę w jednym z miejskich muzeów, wjazd na wieżę ciśnień oraz odwiedzenie Huty Szkła Artystycznego. Jeden z bardziej urokliwych budynków, przy drodze prowadzącej w stronę skansenu. Zwiedzając Olsztynek warto pamiętać, że w styczniu 1945 roku wojska rosyjskie zniszczyły większość jego zabudowy.
Mamerki to niewielka osada leżąca nieopodal zachodniego brzegu jeziora Mamry. Miejsce to swoją rozpoznawalność zawdzięcza zachowanym w dobrym stanie niemieckim bunkrom, które zbudowano w trakcie II wojny światowej na potrzeby Kwatery Głównej Niemieckich Wojsk Lądowych (OKH). Pozostałości po niemieckim kompleksie pełnią dziś funkcje atrakcji turystycznej. Część zabudowań zaadaptowano na obiekty muzealne i wystawowe. Na odwiedzających czeka również najwyższa na Mazurach wieża widokowa. Mamerki: bunkry Kwatery Głównej Niemieckich Wojsk Lądowych (OKH) O Wilczym Szańcu, czyli głównej kwaterze Adolfa Hitlera, słyszał niemal każdy. Pozostałości po tym betonowym mieście są jedną z najczęściej odwiedzanych mazurskich atrakcji (więcej: Wilczy Szaniec: zwiedzanie kwatery głównej Hitlera). Przewagą Mamerek jest jednak fakt, że kompleks ten nie został wysadzony przez wycofujące się wojska niemieckie i tutejsze bunkry przetrwały w stanie praktycznie nienaruszonym (i możemy do nich zajrzeć). A skąd właściwie wzięły się masywne betonowe budowle pośrodku mazurskiego lasu? Niemcy przygotowując się do realizacji planu Barbarossa (ataku zbrojnego na ZSRR) zakładali, że front wschodni zostanie otworzony na kilka miesięcy. Żeby ułatwić dowodzenie zdecydowano o stworzeniu na terenie Prus Wschodnich sieci kwater dla najważniejszych ministerstw oraz rodzajów sił zbrojnych, w których do czasu pokonania Rosjan mieli przebywać najważniejsi oficjele. Bunkry giganty - Mamerki Jako lokalizację wybrano krainę Wielkich Jezior Mazurskich. Obszar ten był gęsto zalesiony, słabo zabudowany, a do tego silnie umocniony - w latach 20. i 30. powstał długi pas umocnień oraz schronów, którego celem było zatrzymanie ewentualnej sowieckiej inwazji. Na miejsce budowy kwatery głównej wojsk lądowych wybrano osadę Mamerki (niem. Mauerwald). Pierwsze zabudowania zaczęły pojawiać się już w 1940 roku, a w kolejnym roku kwatera została zasiedlona. Najważniejsi dowódcy przybyli do Mamerek w dniu rozpoczęcia inwazji 22 czerwca 1941 roku. Niemcy ponieśli jednak klęskę na froncie wschodnim, a mazurska kwatera aż do grudnia 1944 roku pełniła funkcje stałej siedziby najważniejszych generałów oraz feldmarszałków niemieckiej armii. W sumie na terenie kompleksu powstało ponad 250 budynków (około 140 betonowych, reszta drewnianych), w tym 30 bunkrów, które przetrwały do naszych czasów. Kwatera podzielona była na trzy oddzielone od siebie strefy: Miasto Brygidy (niem. Brigitten-Stadt) - na jej terenie znajdowały się Centrum Łączności oraz poczta, Fritz (nazwano ją na cześć króla Fryderyka II Wielkiego) - gdzie swoje siedziby mieli najważniejsi dowódcy, w tym Szef Sztabu Generalnego (OKH), Quelle (pol. Źródło), będąca siedzibą Generalnego Kwatermistrzostwa (OKH). Do Mamerek przybywali najważniejsi dowódcy niemieckiej armii ( gen. Erwin Rommel) oraz inni oficjele (w tym sam Adolf Hitler czy węgierski dyktator Miklós Horthy). Siły niemieckie wycofały się z Mamerek pod naporem sowieckiej ofensywy, nie decydując się ostatecznie na wysadzenie bunkrów. Mamerki: zwiedzanie, atrakcje, informacje praktyczne stan na sierpień 2020 Kasa biletowa znajduje się przy parkingu na terenie strefy Miasto Brygidy (współrzędne: i to właśnie tam rozpoczynamy zwiedzanie. W tej części czekają na nas dwa połączone podziemnym tunelem bunkry, a także muzeum i wieża widokowa kawałek dalej. Po ich zwiedzeniu możemy udać się do masywnych bunkrów nazywanych gigantami, które znajdują się na terenie strefy Quelle. Są one oddalone kilkaset metrów od Miasta Brygidy i najłatwiej podjechać do nich samochodem (współrzędne parkingu przy strefie Quelle: Obie strefy powinniśmy zwiedzić bez pośpiechu w około 90-120 minut. Turyści posiadający więcej czasu (i chęci) mogą wybrać się dodatkowo na spacer do strefy Fritz, gdzie również zachowało się kilka zabudowań. Leży ona kawałek na północny-zachód od Miasta Brygidy. Bunkry giganty - Mamerki Atrakcje Mamerek Bunkry Centrum Dowodzenia i Łączności Naszą wizytę rozpoczynamy od zwiedzenia dwóch bunkrów, w których mieściło się Centrum Dowodzenia i Łączności. To właśnie tam odbierano meldunki z frontu i decydowano o kolejnych krokach. W dawnym centrum łączności przygotowano kilka makiet, które naszym zdaniem nie każdemu przypadną do gustu. Wartą uwagi atrakcją jest za to możliwość przejścia podziemnym tunelem o długości około 30 metrów, który łączy oba obiekty. Wieża widokowa, czyli jezioro Mamry z góry Popularną atrakcją kompleksu jest wysoka na 38 metrów wieża widokowa, ze szczytu której rozpościera się widok na jezioro Mamry. Wieża widokowa - Mamerki Do pokonania jest około 200 schodów, ale to nie one stanowią największy problem. Część osób odczuwa mocny dyskomfort z powodu mocnych drgań, w które wprawiana jest wieża podczas dowolnego ruchu. Stojąc na tarasie widokowym wielokrotnie odczujemy kroki innych odwiedzających. Muzeum II wojny światowej W budynku obok wieży widokowej przygotowano muzeum poświęcone II wojnie światowej, które składa się z kilku wystaw. Nam nie wszystkie ekspozycje przypadły do gustu (zwłaszcza replika Bursztynowej Komnaty), ale kilka wystaw przykuło naszą uwagę. W środku zobaczymy tablice informacyjne przybliżające historię frontu wschodniego, wystawę o Kanale Mazurskim, replikę okrętu U-Boot, makiety: bitwy pod Kurskiem (24 ㎡) oraz bitwy o Stalinigrad (16 ㎡), wystawę poświęconą Bursztynowej Komnacie oraz jej replikę. A skąd pomysł na poświęcenie wystawy słynnej Bursztynowej Komnacie? Więziony w Barczewie Erich Koch (nadprezydent Prus Wschodnich, który aż do śmierci przebywał w polskim więzieniu) miał zeznać, że drogocenny skarb ukryto właśnie w Mamerkach, w podziemiach bunkru numer 31. Według relacji okolicznych mieszkańców przywieziony na miejsce Koch osobiście wskazał lokalizację, ale pomimo wysadzenia fundamentów niczego nie odnaleziono. Inna legenda wiąże Mamerki z podwodnymi okrętami typu U-Boot. Przez lata wierzono, że produkowano je w olbrzymich schronach (o rozmiarach 21 na 13 metrów) na terenie strefy Fritz, a następnie transportowano Kanałem Mazurskim do Bałtyku. Mamerki - muzeum II wojny światowej Strefa Quelle: bunkry giganty dostępne dla zwiedzających Dla wielu odwiedzających największą atrakcją Mamerek jest możliwość wejścia do dwóch tzw. bunkrów gigantów, które znajdują się w strefie Quelle. Budowle te swój przydomek zawdzięczają grubemu stropowi z żelbetonu, którym przykryto je w 1944 roku. Zajmowali je gen. Urlich Liss (szef Oddziału Obce Armie "Zachód") oraz gen. Eduard Wagner (generalny kwatermistrz OKH). Pierwszy z bunkrów posiada 5 pomieszczeń, a drugi 2. Ich ściany i stropy mają nawet siedem metrów grubości. Bunkry giganty - Mamerki Schrony te przetrwały w dobrym stanie i możemy przejść przez ich ciemne korytarze oraz zajrzeć do wewnętrznych komnat. Oprócz bunkrów gigantów możliwe do odwiedzenia są także 3 standardowe schrony. Przed każdym z obiektów umieszczono tablicę z podstawowymi informacjami. Bunkry giganty - Mamerki Uwaga! W środku jest ciemno i mokro. Warto mieć ze sobą latarkę (wystarczy w telefonie) oraz wygodne buty. Bunkry znajdują się w lesie i prowadzi pomiędzy nimi leśna ścieżka. Mamerki: cennik, godziny otwarcia stan na sierpień 2020 bilet normalny: 17 zł, bilet ulgowy dla dzieci: 12 zł, opłata za parking: 5 zł. Aktualne dni i godziny otwarcia najlepiej sprawdzić tutaj.
Wilczy Szaniec to obiekt obejmujący 250 ha terenów leśnych, w których znajduje się kompleks bunkrów wybudowanych podczas II wojny światowej, a służący jako kwatera wojenna, z której wydawane były rozkazy działań wojennych przez Adolfa Hitlera.
Relacja Alfonsa Schulza, byłego telefonisty w Kwaterze Wybrane fragmenty z „Drei Jahre in der Nachrichtenzentrale des Führerhauptquartiers” („Trzy lata w centrali telefonicznej głównej kwatery Hitlera”); tłum. wyd. Dzień powszedni „Dzień powszedni upływał w kwaterze głównej według jednostajnych i niezmiennych reguł. Monotonii dnia powszedniego mieszkańcy Wilczego Szańca próbowali zapobiec w różnoraki sposób. Wiele osób, w szczególności wyżsi oficerowie, wiązali dużą nadzieję z nadchodzącą wiosną. Większość z nich udawała się na spacery do położonych wokół Rastenburga malowniczych lasów lub na przejażdżki końmi, wypożyczonymi od sąsiadujących z kwaterą właścicieli ziemskich (bauerów). Niektórzy oficerowie preferowali kąpiel w jeziorach Siercze i Tuchel. Inni natomiast woleli przejażdżki łodziami, żeglowanie lub wędkowanie. Od czerwca wielu mieszkańców kwatery udawało się na jezioro Moj, gdzie spędzali miłe chwile w towarzystwie urodziwych miejscowych dam. – Nigdy nie mogłem zrozumieć, jak te panie potrafiły dostać się na to jezioro. Nigdy też, podobnie jak wielu z nas, tego nie dociekałem: któż z nas pragnąłby zrezygnować z przyjemnego towarzystwa! Położony w pobliżu Rastenburg zapewniał pewne urozmaicenie w naszym monotonnym życiu. Moi koledzy zawarli tu z płcią piękną trwałe znajomości, niektórzy zaledwie sezonowe, powstałe zapewne z okazji wspólnego pieczenia ziemniaków. Mieszkanie Hitlera […] W ostatnich dniach października 1942 roku – Hitler przebywał wówczas w Winnicy na Ukrainie – nadarzyła się wyjątkowa okazja zobaczenia pokoju sypialnego naszego szefa (tak nazywaliśmy wówczas Hitlera). Było to tuż po nocnej zmianie, kiedy to przechodząc obok schronu Hitlera, zauważyłem, że przy bunkrze pełni służbę jeden z żołnierzy, którego od dłuższego czasu dosyć dobrze znałem. Po krótkiej rozmowie namówiłem go – teraz nie pamiętam w jaki sposób – aby pokazał mi szybciutko sypialnię naszego szefa. Oczywiste, że obaj ryzykowaliśmy głowami. Hitlera pokój był urządzony po spartańsku: znajdowały się w nim jedno polowe łóżko, regał z dwiema książkami, szafa, kącik z toaletą, stół i dwa krzesła. Zainteresowało mnie, jakie książki czytał mój szef. Były to dwa dzieła: oba traktujące o chorobach żołądka…. Szybko podziękowałem memu koledze i opuściłem schron. Styl życia Bormanna […] W odróżnieniu od Hitlera, Martin Bormann oraz niektórzy oficerowie prowadzili bardzo rozrzutny i luksusowy tryb życia. Dla „wtajemniczonych” było wiadomo, że Bormann zwracał szczególną uwagę na luksusowe wyposażenie swego schronu oraz to, że nie gardził wymyślnymi potrawami, napojami oraz … uroczymi paniami. […] Bormann sprowadzał szczególnie atrakcyjne panie i zatrudniał je jako swoje sekretarki, które po krótszym lub dłuższym okresie wymieniał. Nie potrafię jednoznacznie potwierdzić ówczesnych pogłosek, że były one zwalniane z powodu ciąży. Żona Bormanna rzekomo wiedziała o przygodach męża, aprobowała jednak jego postępowanie twierdząc, że jej mąż tego potrzebuje. […] Swoich podwładnych traktował Martin Bormann wyjątkowo brutalnie. Nawet wyższych urzędników potrafił tupiąc nogami pogonić do pośpiechu. Był znienawidzony przez najbliższe otoczenie, nawet przez swego brata Alberta, adiutanta Hitlera. Boże Narodzenie i Nowy Rok 1944 W tym roku (Boże Narodzenie 1943, wyd.) odbyła się w kasynie I wspólna dla wszystkich żołnierzy służby łączności uroczystość bożonarodzeniowa. Wcześniej coś takiego było nie do pomyślenia. Ponieważ moja służba zaczynała się dopiero następnego dnia po południu, poprosiłem podczas uroczystości mojego przełożonego, aby pozwolił mi udać się na odświętne nabożeństwo do kętrzyńskiego kościoła, które miało rozpocząć się o godz. Mój przełożony w stopniu majora zareagował spontanicznie: „ Mamy tu pewnego wyznawcę Chrystusa, który chce udać się na nabożeństwo, czy mamy jeszcze kilka idiotów tego rodzaju?” Pamiętam, że zameldowało się jeszcze pięciu moich kolegów. „No dobrze”, zareagował mój szef, „dzisiaj jestem wspaniałomyślny, możecie schrzaniać! Nie mniej głupota musi być ukarana, proszę więc przejąć służbę jutro rano o godzinie Rzuciłem krótko: „Tak jest panie majorze” i udałem się pieszo z moimi przyjaciółmi do Rastenburga. Krótko przed wartownią I spotkaliśmy terenowy wóz, w którym, ku naszemu zdumieniu, znajdował się generał Walter Warlimont. Samochód generała zatrzymał się bezpośrednio przed nami. Służbowo zameldowałem generałowi, że udaję się do Rastenburga na uroczyste nabożeństwo bożonarodzeniowe. „Co?”, odezwał się major, „że coś takiego jest możliwe w roku 1943 i do tego jeszcze ma to miejsce w kwaterze głównej!?” Odpowiedziałem krótko: „Tak jest Panie Generale!” Na to generał: „Wie Pan co, ja muszę niestety szybko na naradę, w innym wypadku udałbym się razem z wami. To dobrze by mi zrobiło” i zwracając się do swego kierowcy: „ Niech Pan zawiezie tych panów na nabożeństwo i przywiezie z powrotem, a ja udam się na naradę pieszo, stąd przecież niedaleko.” Z okazji zbliżających świąt Bożego Narodzenia i Nowego Roku 1944 złożyliśmy sobie życzenia i ruszyliśmy do miasta. […] O tym, jak z upływem lat zmieniał się nastrój w Wilczym Szańcu, dobitnie świadczy wydarzenie, jakie miało miejsce w naszym baraku w noc sylwestrową z roku 1943 na 1944. – Uroczystość odbywała się w centrali telefonicznej. Przybyli oficerowie i szeregowcy służby łączności. Nad ranem, gdy wszyscy byli w sztok pijani, jeden z uczestników imprezy zaczął śpiewać Międzynarodówkę. Wkrótce wszyscy podchwycili „Powstańcie, których dręczy głód…” – Nagle z trzaskiem otworzyły się drzwi i jakiś żołnierz z batalionu komendanta kwatery ryknął: „Czyście zwariowali, czy zdajecie sobie sprawę, co się z wami stanie, jeżeli ktoś to usłyszy? W tym momencie nastąpiła martwa cisza. Zdawaliśmy sprawę z tego, że gdyby się to wydało, oczekiwał nas w najlepszym wypadku batalion karny. – Nic takiego nie miało miejsca. Dzięki Bogu, rotmistrz Möllendoff, bardzo mocno ryzykując, przymknął na to oko. Jeszcze rok wcześniej coś takiego byłoby nie do pomyślenia: nie ulega wątpliwości, że w stosunku do winnych tak „karygodnego ekscesu” wyciągnięto by daleko idące konsekwencje. Tajemnicze informacje o zbrodniach […] Pewnego dnia – musiało to zdarzyć się w połowie maja 1942 r. – przyszedł do nas nasz kolega, Walter Meiendresch, po nocnej służbie zupełnie blady. Wyglądał na bardzo zmęczonego; przez kilka następnych dni był zupełnie niezdolny do pracy. – Okazało się, że minionej nocy, pełniąc służbę, Walter podsłuchał rozmowę telefoniczną, która odbywała się między Himmlerem a Bormannem. Reichsleiter Himmler informował Bormanna, że posiada optymistyczną informację dla Hitlera o Auschwitz (Oświęcimiu), z której wynikało, że tam zlikwidowano („ewakuowano”) Żydów. Bormann, jak wynikało z relacji Waltera M., wściekł się i zbeształ Himmlera za to, że ów tego rodzaju informacje przekazał mu drogą telefoniczną. Bormann wypraszał dobitnie stosowanie tego rodzaju praktyk w przyszłości, pouczając przy tym Himmlera, że powinien tego typu meldunki przekazywać wyłącznie drogą pisemną przez kurierów, oficerów SS. Podsłuchana przez Waltera M. rozmowa była powodem jego zupełnego załamania. […] Po raz pierwszy uświadomiliśmy sobie, że istniały obozy zagłady. Naszą wiedzę na ten temat ograniczyliśmy do najbliższego kręgu osób. To, że w obozach koncentracyjnych zdarzyło się tak wiele przerażających spraw, przypuszczało wielu. O pełnym wymiarze popełnionych zbrodni dowiedzieliśmy się dopiero po wojnie, dzięki temu, że nazistowskim oprawcom zabrakło czasu na zatarcie śladów zbrodni.” Relacja Karla Otto Wendela, żołnierza służby łączności Wspomnienia żołnierza służby łączności. „W październiku 1940 r. zostałem powołany do służby wojskowej w artylerii. Od początku lutego do końca marca 1941 byłem przeszkolony na specjalistę służby łączności i odkomenderowany do Naczelnego Dowództwa Wehrmachtu (Oberkommando der Wehrmacht) w Berlinie. Po dalszym przeszkoleniu zostałem 13 sierpnia 1941 r. skierowany do oddziału łączności przy głównej kwaterze Hitlera, w której pełniłem służbę do końca wojny. Zakwaterowano mnie w jednym z drewnianych baraków, który był położony w II strefie. Do skromnego wyposażenia baraku należały piętrowe drewniane łóżka, szafy, stoły, taborety oraz radio. Do pracy udawaliśmy się do strefy I. Każdy z nas posiadał specjalną przepustkę, którą często wymieniano. Nasze książeczki wojskowe posiadały adnotacje generała Schmundta. Znajdowała się tam uwaga o konieczności wymiany książeczki na wypadek opuszczenia granic Trzeciej Rzeszy. Uzasadnienie: jako pracownicy służby łączności w głównej kwaterze Hitlera znaliśmy bardzo dużo tajemnic i w wypadku dostania się do niewoli mogliśmy być narażeni na uciążliwe i trudne do zniesienia przesłuchania. Bunkier łączności był budowlą bez okien i składał się z trzech działów: Z jednej strony obiektu znajdowały się służby radiotelegraficzne, z drugiej dalekopisy, w środku zaś centrala telefoniczna. Ta ostatnia dzieliła się na trzy boksy: Każdy z nich posiadał po 150 gniazdek połączeniowo-rozłączeniowych. Środkowy boks, w którym pełniłem służbę służył do najważniejszych połączeń. Tu obowiązywała zasada hierarchii: połączenia z Führerem, rozmowy błyskawiczne naczelnego dowództwa, marszałka Rzeszy, Göringa, ministra spraw zagranicznych, Keitla oraz innych central dowodzenia. Rozmowy Hitlera były podporządkowane wszystkim pozostałym. Odbywały się one przez dwa „inwertery”- specjalne urządzenia kodujące. Jeden z nich znajdował się na wyjściu z centrali, drugi natomiast w centrali docelowej. Zadaniem pierwszego było zniekształcanie, swego rodzaju kodowanie treści rozmowy, drugiego zaś – przywracanie jej pierwotnego kształtu. Tego typu rozwiązanie uniemożliwiało skuteczne podsłuchiwanie rozmów na linii. Kody były codziennie zmieniane. Były one dostarczane do naszej centrali z Głównego Urzędu Poczty Trzeciej Rzeszy przez specjalnych kurierów i traktowane jako ściśle tajne. Przypominam, że często łączyłem kwaterę główną z feldmarszałkiem von Kluge, naczelnym dowództwem Wehrmachtu, naczelnym dowództwem wojsk lądowych, urzędem specjalnym (Sonderamt) w Berlinie oraz sztabami armii na wszystkich frontach. Hitler zdawał doskonale sprawę z tego, jak ważną rolę ma do spełnienia służba łączności. Podczas jednej z wizyt Mussoliniego – miałem wtedy służbę – przechodząc przez schron łączności Führer powiedział: „To jest najważniejszy bunkier, tu mieści się mózg całej kwatery” Niekiedy, choć było to niedozwolone i technicznie niezwykle utrudnione, miałem możliwość podsłuchiwania prywatnych rozmów Hitlera z Ewą Braun, feldmarszałka Keitla, generałów Jodla, Warlimonta, adiutantów Hitlera i inne. Do pomieszczeń wewnętrznych bunkra łączności wchodziło się przez troje oddalonych od siebie o kilka metrów metalowych drzwi. Pomieszczenia między drzwiami pełniły funkcję komór powietrznych. Mimo, że wietrzenie schronu odbywało się przy pomocy wentylatorów, w pomieszczeniach odczuwało się nieprzyjemny zaduch. Ci, którzy tu przez dłuższy czas pracowali, cierpieli na schorzenia układu krążenia. Dolegliwości te pogłębiało dodatkowo palenie papierosów i nadmierne picie czarnej kawy. Kawę, jak również wyśmienite jedzenie, dobre wina i koniaki otrzymywaliśmy od personelu kasyna i niektórych ważnych osobistości Wilczego Szańca, którzy w ten sposób odwdzięczali się nam za prywatne, w zasadzie zabronione, połączenia telefoniczne z ich znajomymi lub rodzinami.” Relacja Heinza Kettnera z sierpnia 1996 r. Wspomnienia żołnierza. „W połowie kwietnia 1944 roku, jako osiemnastoletni żołnierz po ukończeniu szkoły artylerii przeciwlotniczej otrzymałem rozkaz zameldować się w kancelarii Rzeszy w Berlinie, aby otrzymać bilet do głównej kwatery Hitlera. O ile sobie przypominam, byłem najmłodszym żołnierzem w 12 oddziale artylerii przeciwlotniczej. Zakwaterowano mnie w drewnianym baraku, bezpośrednio obok stanowiska artyleryjskiego w II strefie bezpieczeństwa. Służył on jako mieszkanie dla 20 żołnierzy i znajdował się w pobliżu schronu Hermanna Göringa i lądowiska pomocniczego dla samolotów typu „Fieseler-Storch” („Bocian”). Moja służba polegała na pełnieniu dwugodzinnej warty (trójkami) z czterogodzinną przerwą przez całą dobę przy jednym ze stanowisk artyleryjskich. Po dziesięciu dniach przysługiwał jeden dzień wolny. Wtedy udawałem do Kętrzyna, gdzie moją ulubioną rozrywką było kino. Aby przekroczyć II strefę bezpieczeństwa trzeba było okazać specjalną przepustkę. Był to szaroniebieski dokument wielkości książeczki wojskowej. Na jednej stronie znajdowały się dane personalne. Nazwisko, stopień służbowy i jednostka musiały się zgadzać z danymi w książeczce wojskowej. Na odwrotnej stronie przepustka była zaopatrzona w specjalny stempel. Pierwszego dnia każdego miesiąca przepustkę wymieniano. Hitlera widziałem tylko dwa razy z dalszej odległości, ponieważ jako zwykłemu żołnierzowi nie wolno mi było nigdy przejść z II do I strefy bezpieczeństwa. Żołnierze przybocznego batalionu Hitlera nosili na rękawach opaski z napisem FÜHRERHAUPTQUARTIER (Główna Kwatera Hitlera). Pod koniec marca 1944 roku – w celu zachowania w tajemnicy miejsc stacjonowania jednostek specjalnych (względy bezpieczeństwa) – z opasek zrezygnowano. Na początku lipca 1944 r. przeniesiono mnie na front wschodni, abym mógł tu zdobyć doświadczenie frontowe, którego nie miałem mieć z racji swego wieku. Zostałem przydzielony do grupy majora von Werthern. 20 lipca 1944 r. około godz. w pobliżu Wilna dowiedziałem się o zamachu na Hitlera. Poinformowano nas, że musimy wracać do Wilczego Szańca. Około 1600 nadszedł jednak rozkaz, że pozostajemy na froncie: Hitler przeżył, sytuacja w Wilczym Szańcu miała się rzekomo unormować. Żadnych szczegółowych informacji na temat zamachu nie otrzymaliśmy. Z powodu odniesionych na froncie ran zostałem we wrześniu 1944 roku z powrotem odesłany do Wilczego Szańca. Tu trochę się zmieniło – odpowiedzialność za wewnętrzne i zewnętrzne bezpieczeństwo w kwaterze przejął pułkownik Ernst Otto Remer. Podpułkownik Streve, wcześniejszy komendant GKH, nie miał już nic do powiedzenia. Przy wartowniach prowadzących do Wilczego Szańca stali teraz na straży obok żołnierzy z „Großdeutschland” (Wielkie Niemcy) również żołnierze SS. Ja odbywałem służbę wartowniczą w II strefie bezpieczeństwa i nigdy więcej nie widziałem Hitlera. Pod koniec listopada 1944 r., gdy front wschodni szybko zbliżał się do Wilczego Szańca i słychać było kanonadę armat, przystąpiono do opuszczenia kwatery. Z bunkrów zostały zdjęte działa, załadowane na wagony kolejowe i przetransportowane do obrony przeciwlotniczej w pobliżu Olsztyna. -Spaliśmy przy działach. Jeśli w ogóle można było myśleć o śnie, to tylko w pozycji siedzącej. Gdy mieliśmy trochę szczęścia, mogliśmy się umyć w wiadrze wody. Brakowało żywności, zazwyczaj jadaliśmy chleb oraz ziemniaki z łupinami. Batalion przyboczny Führera został powiększony do wielkości dywizji i 16 grudnia 1944 r. przerzucony na front zachodni (ofensywa ardeńska). Dowództwo należało teraz do generała brygady Otto Remera, wcześniejszego komendanta kwatery Hitlera. Już jako dywizja walczyliśmy jeszcze na wielu odcinkach frontu. 22 kwietnia 1945 r. niedaleko Berlina dostałem się do rosyjskiej niewoli – miałem wtedy 19 lat – i jako jeniec musiałem przez pięć lat pracować w rosyjskiej niewoli w Saratowie.” Relacja Wilhelma Gerke z 16 lutego 1994r. Po pięćdziesięciu latach ponownie w Wilczym Szańcu. „O moim pobycie w Wilczym Szańcu zapamiętałem dużo, choć po 50 latach wiele szczegółów umknęło mojej pamięci. Od połowy lutego 1944 roku służyłem w FBB, czyli Führer Begleit-Bataillon (przybocznym batalionie Führera). Tu chciałbym wyjaśnić, że FBB był jednostką niemieckiego Wehrmachtu, a nie SS. Najpierw odbyłem przeszkolenie na poligonie w Orzyszu, a od 1 kwietnia do końca czerwca 1944 roku przebywałem w Wilczym Szańcu. Pełniłem służbę wartowniczą na posterunku zachodnim, południowym, wschodnim a także częściowo w strefie bezpieczeństwa „0” (specjalna strefa bezpieczeństwa, w której mieszkał Hitler, autor). Całość składała się z trzech stref bezpieczeństwa. Strefy bezpieczeństwa II, I oraz 0 oddzielone były od siebie 2,5- metrowym płotem z siatki drucianej. Każda ze stref była mocno strzeżona przez patrole i posterunki wartownicze. Batalion przyboczny Führera składał się z 7 kompanii: trzech kompanii grenadierów, 1 kompanii dział lekkich, 1 kompanii pancernej, 1 kompanii przeciwpancernej oraz 1 kompanii szybkiego reagowania. Ta ostatnia wyposażona była w amfibie. Moja, siódma kompania, odpowiedzialna była za bezpieczeństwo wewnątrz kwatery, gdy Hitler przebywał w Wilczym Szańcu. W razie zagrożenia mieliśmy za zadanie natychmiast znaleźć się na terenie zerowej strefy bezpieczeństwa i w bronić schronu Hitlera. Wiosną i latem 1944 roku (Hitler przebywał od 20 marca do 14 lipca 1944 r. Obersalzbergu, Alpy, autor) nasza kompania była odpowiedzialna za ochronę obszaru kwatery objętego rozbudową. Oznaczało to służbę w ciągu 48 lub nawet 72 godzin. Wyglądało to następująco: 3 godziny warty i 3 godziny przerwy i tak na zmianę, potem 24 godziny wolne. Żołnierze, pełniący wartę, posiadali na uzbrojeniu karabin maszynowy z 6 magazynkami oraz dwa granaty ręczne. O następowała zmiana warty, następnie konserwacja broni, kolacja, wyjście. Mieszkaliśmy w 50-osobowym baraku, który znajdował się tuż przy pierwszej strefie bezpieczeństwa, w pobliżu schronu Hitlera. Rano o odbywał się apel a po nim zajęcia i ćwiczenia. Capstrzyków nie było. W czasie wolnym mogliśmy jeździć drezyną do Kętrzyna. Rano przywożono do Wilczego Szańca czteroma lub pięcioma autobusami robotników z „Organizacji Todta” (OT). Najczęściej pochodzili oni z Prus Wschodnich, więźniów i robotników przymusowych nie zatrudniano. Pełniąc wartę na posterunku zachodnim odprawialiśmy ok. 200 robotników OT; oprócz tego część osób przyjeżdżała pociągiem. Towarowy ruch kolejowy przez kwaterę – od stacji w Parczu do stacji w Czernikach – był konwojowany. Nie pamiętam, aby przez las przejeżdżały jakiekolwiek pociągi osobowe, oczywiście nie licząc specjalnych (Sonderzüge). Latem 1944 r. budowano nowy bunkier Hitlera. Materiał budowlany dowożono pociągiem. Z miejsca postoju pociągu materiał ten zabierała kolejka polowa i dowoziła go do betoniarki, znajdującej się w pobliżu schronu Führera. Nowy bunkier Führera został wybudowany od podstaw w niecałe 6 tygodni, w maju i czerwcu 1944 r. Widziałem go w stanie gotowym. Nie pamiętam jednak, jak opowiadał mi jeden z miejscowych przewodników, aby na nim były umieszczone stanowiska dział lub karabinów maszynowych. Być może zostały nadbudowane później, już po moim opuszczeniu kwatery. Wiele baraków kwatery wzmocniono ceglanymi ścianami i żelbetowymi stropami, między innymi drewniany barak narad, w którym 20 lipca 1944 dokonano historycznego zamachu na Hitlera. Z nalotami lotniczymi właściwie nie liczyliśmy się. Po pierwsze dlatego, że istniała mocna obrona przeciwlotnicza, po drugie – teren kwatery był dobrze zamaskowany i trudny do wykrycia istniejącymi wówczas środkami. Myślę, że dla angielskich i amerykańskich bombowców był on nieosiągalny. Trudno jednak wyobrazić, że angielskie i amerykańskie służby wywiadowcze nie wiedziały o istnieniu Wilczego Szańca. Przypominam sobie, że ciągle byliśmy ostrzegani o możliwości rozpoczęcia akcji przez partyzantów z lasów białostockich. Na marginesie: Za zupełnie bzdurną uważam informację, zawartą w jednym z przewodników o kwaterze głównej, o tym, że siatki maskujące były zmieniane i dopasowywane kolorem do odpowiednich pór roku. Jednoznacznie stwierdzam, że były one koloru zielonego i nigdy ich nie zmieniano.” Relacja Gebharda Schramma, syna historyka w stopniu majora, Percy Schramma, ze stycznia 1997 r. „Mój ojciec brał codziennie udział w naradach sztabowych, podczas których omawiano oraz podejmowano wstępne decyzje o działaniach na wszystkich frontach. Generałowie trzech rodzajów broni oraz jeden generał tzw. „frontu ojczyźnianego” udawali się po odbytej naradzie do Hitlera, aby tam, na naradzie głównej, w jego obecności podjąć ostateczną decyzję. Sporządzone materiały przekazywałem pod koniec każdego roku swojemu przełożonemu (był nim generał Jodl), w celu zabezpieczenia ich przed zniszczeniem w wyniku ewentualnych nalotów lotniczych. W latach sześćdziesiątych na podstawie materiałów, sporządzonych przez mojego ojca oraz jego poprzednika Geinera zostały opublikowane Dzienniki Wojenne. Z opowiadań mojego ojca wiem, że kwatera Hitlera nie stanowiła nigdy „monolitu”. W jej centralnej, niezwykle hermetycznie odizolowanej od reszty przez służbę bezpieczeństwa części, rezydował Hitler z kilkoma generałami. Mój ojciec mieszkał ponad 1,5 roku w strefie drugiej, i nigdy nie przekroczył torów kolejowych, oddzielających I strefę bezpieczeństwa od reszty kwatery. Znamienne, że pełniąc dosyć odpowiedzialną funkcję, mógł zobaczyć Hitlera zaledwie dwa razy. Pierwszy raz stało się to dzięki gen. Jodlowi, którego jako swego przełożonego poprosił przy nadarzającej się okazji zabrać go z sobą do miejsca, gdzie z odległości około 3 metrów mógł zobaczyć Führera. Innym razem, zupełnie przypadkowo, stojąc na poboczu drogi, zobaczył Hitlera przejeżdżającego główną szosą przez Wilczy Szaniec. Myślę, że 95% byłych mieszkańców kwatery nie miało możliwości widzenia Hitlera lub też widziało go niezwykle rzadko. Po zamachu okazja zobaczenia Hitlera stała się dla zwyczajnego mieszkańca Wilczego Szańca prawie niemożliwa. Od tamtej chwili stał się Hitler wyjątkowo nieufny, nawet wobec generałów i feldmarszałków, którzy, składając mu wizytę, musieli oddać swoją broń osobistą. Mój ojciec, komentując sporządzony przez niego w czasie wojny materiał, a było tego ponad 1000 stron archiwalnego maszynopisu, nazwał siebie jako notariusza permanentnych katastrof. Nie musiał się wstydzić, ba! był dumny z tego, że w jego materiałach do przyszłych „Dzienników Wojennych” nie znalazło się ani jedno słowo, gloryfikujące Hitlera, jego paladynów lub też NSDAP.”
W okolicy stacjonowały dodatkowe jednostki lądowe i batalion spadochroniarzy na wypadek, gdyby potrzebne było wsparcie. Ponadto, Wilczy Szaniec był chroniony przez FLNA – system wczesnego ostrzegania przed nieprzyjacielskimi samolotami, na który składały się liczne posterunki rozmieszczone w promieniu około 150 kilometrów od kwatery.
Mazury słyną nie tylko ze swoich pięknych jezior. Tutaj również miała lokacje kwatera główna Adolfa Hitlera. Niestety, kiedy wojna dobiegała już końca i Armia Czerwona wkraczała na te tereny, naziści w ostatniej chwili wyburzyli wszystko co się dało. To co przetrwało dzisiaj stanowi świetną atrakcje turystyczną, głównie dla miłośników historii. Wilczy szaniec (Wolfsschanze) leży koło wsi Gierłoż – około 8 km od miasta Kętrzyn. Od popularnych Mikołajek jest to około godzinka jazdy samochodem. Odwiedziliśmy to miejsce będąc właśnie w tych okolicach. Jest to dość duży kompleks starych bunkrów Trzeciej Rzeszy – miejsce dowodzenia najważniejszych nazistów – w tym kwatera samego Adolfa Hitlera (i nie tylko). Cały teren składa się z kilkudziesięciu różnych obiektów, wszystkie są dokładnie wyznaczone i opisane. Wilczy szaniec zyskał dodatkową sławę tym, że właśnie tutaj miała miejsce najsłynniejsza próba zamachu na Hitlera przeprowadzona przez pułkownika Clausa von Stauffenberga. Historia ta została użyta do nakręcenia filmu Walkiria z 2008 roku z Tomem Cruise-m w roli głównej (który gra właśnie rolę pułkownika Stauffenberg-a). Zdecydowanie dobrym pomysłem jest obejrzenie tego filmu przed przyjazdem do Wilczego szańca. W filmie zobaczymy bowiem kilka scen z tego miejsca, co pozwoli na odpowiednie zbudowanie sobie napięcia 🙂 Dla zmotoryzowanych na miejscu dostępny jest duży parking – płaci się od razu przy wjeździe – to znaczy, bilet wstępu do całości jest połączony z parkingiem. Na dzień dobry można zobaczyć plan całego kompleksu – a jak widać jest dość potężny. Mapa Wilczego Szańca Można zwiedzić wszystko samodzielnie. Jednak lepszym pomysłem będzie zwiedzanie z przewodnikiem (choć zazwyczaj jestem raczej zwolennikiem samodzielnego zwiedzania, to jednak w tym przypadku przewodnik ma sens). A wygląda to tak: na miejscu chodzi sobie kilku licencjonowanych przewodników. Zaraz przy początku trasy, przewodnicy ci pytają się nowo przybyłych turystów czy ci chcą dołączyć do grupy z przewodnikiem. Kiedy tylko przewodnik uzbiera ową grupę (a jest to jakieś 20 – 30 osób), to grupa wraz z przewodnikiem rusza w szlak. Grupy zbierają się dość szybko, gdyż napływ turystów w sezonie jest tu dość duży. Dlaczego warto zwiedzać to miejsce z przewodnikiem? Otóż przewodnik zna wilczy szaniec jak własną kieszeń bardzo ciekawie opowiadając o każdym obiekcie – a do tego masa ciekawostek, legend i różnych anegdot. Poza tym opowieści te nie są jakieś długie czy nużące. Bez przewodnika wiele ciekawych miejsc można po prostu przeoczyć lub nie wiedzieć do czego służyły. Jeśli kogoś choć trochę ciekawi Druga Wojna Światowa, to nie powinien tu się nudzić. Mimo, że Niemcy zdetonowali wszystkie bunkry, to wiele z nich zachowały zewnętrzne gabaryty i wyglądają – przynajmniej z oddali – na niezruszone. Dopiero podejście z bliska ukazuje zniszczenia, poprzewracane ściany i zasypane korytarze. Do większości nie da się wejść do środka. Do nielicznych bunkrów da się wejść …lub przejść pod żelbetowym stropem Co jest zaskakujące to wielkość niektórych bunkrów. Specjalnie dla ochrony Hitlera, część z nich ma stropy sięgające 7 metrów .. na wypadek nalotu bombowego. Miejsce zamachu na Hitlera zostało oznaczone tablicą „pamiątkową” i szczegółowo opisane. Z budynku niewiele zostało – bo akurat nie odbyło się to w bunkrze. A szczegóły to już opowie wam przewodnik 🙂 Na końcu trasy przewodnik pobiera od wszystkich opłatę .. w naszym przypadku było to jedynie 5 zł od osoby. Cena naprawdę symboliczna a wiedza jaką przekazał jest bezcenna – a do tego opowiedziana w odpowiednim do tego miejscu. Czas przejścia z przewodnikiem 1,5h Stopień trudności bardzo łatwe Z dziećmi? z małymi raczej nie – będą mocno znudzone Z wózkiem? jakoś da radę, ale tylko w ostateczności Na koniec jeszcze dwie rady: koniecznie zabierzecie coś na komary, bo tutaj jest ich wyjątkowo dużo – nie wiem z jakiego powodu. A druga sprawa – przed startem trasy z przewodnikiem obowiązkowo trzeba załatwić wszystkie potrzeby fizjologiczne, bo na trasie jest z tym kiepskawo.
Znajdziesz je w okolicy Cieszanowa oraz na stokach Wielkiego Działu. Mimo iż w dniu ataku Hitlera na ZSRR stan realizacji schronów był na poziomie 25%, to tylko w samym Roztoczu znajdziemy pozostałości aż po około 124 schronach. Niektóre są w bardzo dobrym stanie i przywodzą na myśl słynny Wilczy Szaniec.
Wilczy Szaniec to jedna z 7 kwater Hitlera i największa baza dowództwa Wehrmachtu. Jedną z największych atrakcji Mazur są tajemnicze bunkry Wilczego Szańca w Gierłoży. To niezwykły zabytek wojskowy z czasów II wojny światowej, który do dziś budzi wiele emocji wśród turystów. Odkrywamy zatem wszystkie najciekawsze atrakcje Wilczego Szańca. Budowa Wilczego Szańca właśnie w Mazurskich lasach nie była przypadkowa. Ta jedna z 7 kwater Hitlera i dowództwa Wehrmachtu, była ich największą bazą. Lokalizacja kwatery w okolicy Gierłoży miała strategiczne położenie, po pierwsze wojska dowodziły swoimi oddziałami bardzo blisko granicy z ZSRR. Po drugie samo miejsce było trudno dostępne, a bunkry mogły dzięki temu zostać skrzętnie ukryte w gęstwinie lasu. Jedną z ciekawszych sal muzeum jest rekonstrukcja sali narad, w której odbył się zamach na Hitlera. Budowa Wilczego Szańca trwała 4 lata od 1940 do 1944 roku. Do kwatery można było dotrzeć bezpośrednio pociągiem, dzięki nowej linii kolejowej, a na okolicznych łąkach powstały również dodatkowo lotniska. To zaskakujące, że ten potężny projekt, był tak pilnie strzeżoną tajemnicą, o której nie wiedziała nawet miejscowa ludność. Dziś zwiedzając zakamarki Wilczego Szańca możemy stopniowo odkrywać wszystkie jego tajemnicze miejsca. Ciekawostki o Wilczym Szańcu w Gierłoży W przeciągu 4 lat na powierzchni 250 ha w Wilczym Szańcu powstało aż 80 betonowych bunkrów i około 100 drewnianych baraków. Główne bunkry nie miały okien, więc wewnątrz oświetlane były sztucznie. Dodatkowo do środka prowadziło kilka drzwi, które w razie ataku mogły służyć do ewakuacji. Również z zewnątrz bunkry miały nietypowy kształt prostokąta, który zwężał się ku górze. Na dachu bunkrów sadzone były krzewy, trawa, a nawet sztuczne drzewa, które skutecznie maskowały betonowe miasto. Ściany w schronie Hitlera osiągały grubość aż 5 metrów, a strop miał nawet 8 metrów. Co więcej wszystkie bunkry w Wilczym Szańcu były starannie maskowane. Ściany pomalowane były na zielono – brązowe plamy. Dach pokrywała gruba warstwa ziemi, żeby mogła na nich rosła trawa, krzewy, a nawet sztucznie nasadzone drzewa. Dzięki temu obcym wojskom nigdy nie udało się zlokalizować kwatery Hitlera w Wilczym Szańcu. Wilczy Szaniec – dojazd, parking, cennik Do Gierłoży docieramy drogą nr 592 z Kętrzyna w kierunku Giżycka. Tuż za Kętrzynem skręcamy w lewo za drogowskazem na Wilczy Szaniec, przejeżdżamy przez wioski Karolewo i Czerniki. Na miejscu czeka na nas płatny parking (10 zł za samochód osobowy). Jednak w sezonie jest tu bardzo tłoczno, dlatego polecamy wizytę wczesnym rankiem, albo późnym popołudniem. W przeciwnym wypadku może się okazać, że będziemy czekać w długiej kolejce do parkingu. Na zwiedzanie Wilczego Szańca warto poświęcić około 3 godzin. Wilczy Szaniec jest otwarty przez cały tydzień od marca do października w godzinach od 8:00 do wieczora. Wstęp jest również płatny, bilet dla osoby dorosłej to 20 zł, a dla dziecka 10 zł. Zdecydowanie warto skorzystać z oferty audio przewodnika, który wypożyczymy za 10 zł. Przejście całej trasy z audioprzewodnikiem trwa około 2 godzin. Zdecydowanie są to pieniądze, które warto zainwestować, żeby naprawdę poznać klimat tego miejsca. Zwiedzanie Wilczego Szańca Na zwiedzanie kwatery Hitlera w Wilczym Szańcu w Gierłoży warto poświęcić około 2 – 3 godzin. Do przejścia jest jedna trasa turystyczna. Zdecydowanie warto skorzystać z usługi przewodnika lub audio przewodnika, bo bez tego zobaczymy jedynie stos rozwalonych bunkrów. A przecież najciekawsze są tu opowieści o wcześniejszych losach bunkrów i przeznaczeniu. Wszystkie bunkry w Wilczym Szańcu są w ruinie, gdyż Niemcy wycofując się z tych terenów wysadzili budynki w powietrze. Jak wynająć przewodnika po Wilczym Szańcu? Wystarczy zgłosić się do punktu przewodników przy wejściu, tam czekamy aż uzbiera się grupa przynajmniej kilkunastu osób i z nią ruszamy na wspólne zwiedzanie. Koszt przewodnika dla całej grupy około 20 osób to 120 zł. Jednym ze sposobów na zwiedzanie bunkrów w Wilczym Szańcu jest skorzystanie z usług przewodnika lub wypożyczenie audio guide. Jeśli jednak wolicie chodzić swoimi ścieżkami to polecamy skorzystanie z audio przewodnika na słuchawki. To urządzenie samo uruchamia się gdy podchodzicie do poszczególnych bunkrów, a lektor opowiada o wszystkich ciekawostkach. Nieco bardziej nowoczesnym wydaniem jest aplikacja na telefon – Wilczy Szaniec, którą możesz pobrać za darmo na smartfona. Aplikacja ma bardzo dokładną mapę z wszystkimi ważnymi punktami Wilczego Szańca, jak parking, restaurację, hotel, pole namiotowe, czy toalety. A jeśli chcesz poznać więcej tajemniczych wojennych ciekawostek, to koniecznie odwiedź również bunkry Wehrmachtu w Mamerkach. Ukryty w gęstwinie drzew kompleks niezniszczonych bunkrów niemieckich z czasów II wojny światowej jest jednym z najlepiej zachowanych w Europie. Oprócz tego znajdziesz tu największą wieżę widokową na Mazurach, bursztynową komnatę, u-boota i muzeum tajnej broni! Mamerki – tajemnicze bunkry Wehrmachtu Nowoczesne bunkry w Wilczym Szańcu i zaskakujące życie Bunkry w Wilczym Szańcu można porównać do małego miasta, które tętniło życiem za sprawą tysięcy osób, które w nim mieszkały. Z pozoru świetnie zakamuflowane schrony miały nie tylko militarne znaczenie. Może się wydawać, że życie toczyło się tu nad wyraz spokojnie i wesoło. Oprócz potężnych ruin betonowych bunkrów w Wilczym Szańcu możemy odwiedzić kilka wystaw oraz kino. Kino, sauna, restauracje, kasyno, czy kawiarnie umilały pobyt nie tylko żołnierzom. Dodatkowo podziw bierze, jak na owe czasy było tu nowocześnie. Na ulicach paliły się elektryczne latarnie, bunkry miały bieżącą wodę i kanalizację, a w dodatku wyposażone zostały w najnowocześniejsze urządzenia techniczne. Możemy sobie zatem tylko wyobrazić, jak potężna i kosztowna była to inwestycja. Zamach na Hitlera Adolf Hitler spędził w Wilczym Szańcu około 800 dni. Oprócz niego swoje kwatery mieli tu również Goering, Borman, czy Keitel. Zaskakującym wydarzeniem był nieudany zamach na życie Hitlera, który przeprowadził w lipcu 1944 Claus von Stauffenberg. Wydarzenie to nosiło kryptonim Walkiria. Potężne, mroczne i chłodne wnętrza bunkrów robią imponujące wrażenie. Pułkownik wraz z grupą spiskowców podłożył ładunek wybuchowy w swojej teczce, którą następnie zostawił pod stołem w sali narad, w której przebywał również Hitler. Sam Stauffenberg opuścił salę pod pretekstem pilnego telefonu, a w momencie wybuchu prędko opuszczał kwaterę Wilczego Szańca, by jak najszybciej udać się samolotem do Berlina. Niestety nie przewidział jednego, że Hitler przeżyje atak, a sam pułkownik jeszcze tej samej nocy został schwytany i niezwłocznie skazany na śmierć. Zwiedzanie kompleksu bunkrów w Gierłoży jest ciekawą atrakcją Mazur zarówno dla dorosłych, jak i dla dzieci. Niezależnie czy jesteś pasjonatem historii, czy może po prostu szukasz ciekawych atrakcji do odwiedzenia na Mazurach, to zdecydowanie wizyta w Wilczym Szańcu jest dobrym pomysłem na wypad. Była kwatera Hitlera to miejsce, które budzi sporo emocji, dla dorosłych jest to duża dawka zaskakującej historii, a dla dzieci zaskakujące spotkanie z potężnymi bunkrami, w których trudno wyobrazić sobie życie. I choć dziś możemy jedynie oglądać wysadzone przez wycofujące się wojska niemieckie ruiny, to jednak podróż tutaj jest nie lada gratką dla sporych tłumów turystów. Zatem daj się i Ty wciągnąć w tą pasjonującą podróż. Plan wypadu do Wilczego Szańca w Gierłoży Dojazd: droga nr 592 z Kętrzyna w kierunku Giżycka Parking: płatny parking przy wejściu na teren Wilczego Szańca – 10 zł/ dzień Bilety Wstępu: Wilczy Szaniec – bilet normalny 20 zł/os, bilet ulgowy 15 zł/osAudio przewodnik – 10 zł/osPrzewodnik dla grupy 20 osób – 120 zł Czas zwiedzania Wilczego Szańca: 2 – 3 godz.
Wilczy szaniec (niem.: Wolfsschanze, ang.: Wolf’s Lair) to potężny kompleks bunkrów i innych budynków, w którym w latach 1941-44 mieściła się kwatera Adolfa Hitlera oraz naczelnego dowództwa sił zbrojnych III Rzeszy. Zachowane do dziś obiekty znajdują się w lesie gierłoskim, w pobliżu wsi Gierłoż w powiecie kętrzyńskim. W
Kwater Hitlera, podobnie jak wiele innych, znajdowała się w oddaleniu od miasta w środku lasu. Zajmowała ok. 250 ha powierzchni i 800 ha kompleksu leśnego, a w około rozciągały się pola minowe sięgające swoim zasięgiem nawet 100 m. Budowa zaczęła się w 1940 r. pod czujnym okiem mjr dr inż. Toda oraz pod pozorem wzniesienia zakładów chemicznych. Nawet pobliska ludność nie zainteresowała się wzmożonym ruchem w tym miejscu. Wycieczka do Gierłoży będzie ciekawym pomysłem dla historyków. 15 najpiękniejszych miasteczek nad Morzem Śródziemnym Morze Śródziemne to liczący około 2,5 miliona kilometrów kwadratowych akwen rozciągający się między Europą... 10 najrzadziej odwiedzanych państw świata Trudno wyobrazić sobie ile pięknych miejsc jest na świecie. Słyszy się o nich rzadko,... Podróż śladami św. Mikołaja, czyli wizyta w Laponii i nie tylko… Miły, jowialny, czasami wręcz rubaszny pan ubrany w czerwoną szatę… Tak większość z nas... 13 spektakularnych formacji bazaltowych Bazalt jest litą skałą wylewną o bardzo drobnoziarnistej strukturze. Występuje w barwie czarnej, szarej... 12 najpiękniejszych polskich pałaców Pałace w Polsce były budowane jako siedziby dla ważnych urzędników, książąt, dowódców i wszystkich... 10 najpiękniejszych plaż niemieckich Republika Federalna Niemiec to sąsiadujące z Polską państwo federacyjne, które położone jest pomiędzy Morzem... Sabaudzki raj dla miłośników białego puchu Ponad 150 km zróżnicowanych pod względem trudności tras zjazdowych. Atrakcyjny park snowboardowy. Kilkadziesiąt wyciągów... 5 najpiękniejszych latarni morskich polskiego wybrzeża Od stulecie latarnie morskie (nazywane czasami blizami, bakami czy też tormami) informowały żeglarzy o... 5 najdłuższych podwodnych tuneli na świecie Budowane przez dziesiątki lat, pochłaniające ogromne sumy pieniężne oraz tysiące godzin pracy rozbudowanych sztabów... 10 najstarszych budowli w Polsce Wśród polskich zabytków można się natknąć na wiele ciekawych budowli zachowanych w dobrym stanie... 10 najpiękniejszych kościołów drewnianych w Małopolsce Tereny południowej Polski wyróżniają się spośród innych części kraju niezwykłym bogactwem zachowanych zabytków architektury... 10 najdziwniejszych muzeów świata Wielu osobom muzeum kojarzy się jedynie z niezbyt ciekawymi ekspozycjami poświęconymi w mniejszym lub...
aLlz. 488 142 29 437 384 186 359 161 161
wilczy szaniec w środku